Odwracam się do Ciebie plecami.Robię to wolno i subtelnie.Chwilę stoję.Może jednak mnie zatrzymasz?Nie zatrzymujesz.Robię krok do przodu.I ta cholerna nadzieja.Cofam się o dwa.Jestem znów tuż obok Ciebie.Nie obchodzi Cię to.Chcę pobiec,lecz robię tylko kilka kroków.Widzisz moje plecy,ale nie idziesz za mną.Nie krzyczysz.Nie zatrzymujesz.Wciąż idę pewnym krokiem."Zatrzymaj mnie!"-krzyczę.Ty milczysz.Chcę biec,ale coś mnie trzyma.Nie Ty.Coś,czego nie potrafię opisać,jest to niezidentyfikowane.Przez to cholerne coś,wciąż jestem blisko,zabijam się,kończę.Choć wiem,że Ty pozwalasz mi pobiec.Dla Ciebie to bez różnicy.
|