byli najlepszą parą w szkole, byli ze sobą już ponad rok, ona go cholernie kochała, zrobiłaby dla niego wszystko, on by za nią zabił, nie wyobrażali sobie bez siebie życia, widywali się codziennie.. oprócz tamtego dnia, pojechał na koncert z kolegami, a ona musiała się uczyć, przed wyjazdem obiecywał jej, że będzie pisać ciągle sms-y, minęła 1, 2, 3 godz. cisza, postanowiła w końcu zadzwonić, ale łapała ją poczta, za 15 minut zadzwoniła do niej jego siostra, powiedziała, że w auto którym on jechał uderzył tir, nikt nie przeżył.. łzy zaczęły jej cieknąć po policzku, rzuciła telefonem o ścianę, zaczęła sie rzucać, wszystko i wszystkich przeklinać.. poszła do kuchni, była sama w domu, wzięła nóż i wbiła sobie prosto w serce, mówiąc "bez mojego tlenu, nie chcę dalej żyć" w tym samym momencie do jej domu wszedł on, podbiegł do niej, umierała mu na rękach, powiedział jej, że nie pojechał nie chciał zostawiać jej samej, wyjął jej nóż, ostatni raz pocałował i wbił sobie nóż prosto w serce.
|