Jej twarz wyróżniała się z tłumu a na niej pełne uroku i nieskończonej głębi oczy w kolorze burzowego nieba. To właśnie oczy mówiły więcej o niej niż jakikolwiek jej gest. Przybrały maskę oziębłości i obojętności, lecz nie na ludzką krzywdę a na wszystkie uczucia kierowane do niej przez innych. Pomimo tego, nawet najmniejsze cierpienie, jakiego doznała zakorzeniało się gdzieś daleko w sercu, tak daleko, że później przeradzało się w niemoc zbliżenia się do bliskiej jej osoby. Do osoby, która zajmowała miejsce w jej pamięci i była obecna w każdej jej myśli. Nie potrafiła zaufać, oddać się wypełniającym ją emocjom. Nie mogła jak niewinne dziecko patrzeć z bezgraniczną ufnością w jakiekolwiek oczy na ziemi.
|