pokochał mnie za oczy, nie za efekt
uzyskany za pomocą cieni i podkręcającej
maskary. pokochał mnie za włosy, te
poranne niesforne kosmyki, nie rezultat
walki z prostownicą i lakierem do
włosów. pokochał mnie w tym
wygodnym, rozciągniętym dresie, w
którym w niedzielę wcinam czekoladowe
lody przed telewizorem. pokochał mnie
za wredne docinki, a nie za wszystkie
teksty przygotowane w celu jak
najlepszego zaprezentowania się.
pokochał mnie taką jaka jestem, dlatego
wiem, że już na zawsze.
|