 |
|
rano nie chce wstać się znów, ale trzeba to zrobić, jak przykazał Bóg, trzeba pchać ten syf. /B.O.K
|
|
 |
|
moje życie tu, wciąż wygląda tak samo. zaraz strzeli chuj, lecz nie daję za wygraną. /B.O.K
|
|
 |
|
się żyje. nie tracę pulsu, w ciężkich sytuacjach biorę dwie flachy na klatę - defibrylacja. /B.O.K
|
|
 |
|
ja powoli zapominam jak to jest być młodą łajzą. /B.O.K
|
|
 |
|
rany się goją na łokciach i babrzą w sercu. /B.O.K
|
|
 |
|
mam podejście tanich linii lotniczych do życia - ważne że jakoś leci. /B.O.K
|
|
 |
|
proszę, wróć do mnie choćby na kilka sekund. /Rover
|
|
 |
|
jeśli nie ma mnie i Ciebie, to chcę żyć jeszcze mocniej. /Rover
|
|
 |
|
nie wiem czy potrafię mówić, że nadal Cię kocham. /Rover
|
|
 |
|
tylko nie mów mi, że dało się inaczej. jak inaczej, skoro do Ciebie ciągle tracę zasięg? /Rover
|
|
 |
|
reszta jest kwestią szczęścia. /Rover
|
|
 |
|
z tych niedopowiedzianych spojrzeń, gestów i słów rodzi się zainteresowanie, by czas zepsuć to mógł. /Pezet
|
|
|
|