|
usłyszałam, że kogoś masz. to ona, prawda? tyle o niej opowiadałeś. byłeś taki dumny mogąc mówić, że kiedyś była twoja. po każdej naszej kłótni szukałeś ukojenia w jej zdjęciu, a w szafce obok łóżka wciąż leżało wasze wspólne. wiedziałam, że nie mam z nią żadnych szans, że mnie nigdy nie pokochasz tak jak ją. starałam się, stawałam na nogach aby udowodnić ci jak bardzo mi na tobie zależy. i nie żałuję. byłam naprawdę szczęśliwa. i może wyda ci się to dziwne, ale ucieszyłam się słysząc jej imię jako twoją dziewczynę, bo wiem że tak naprawdę ona nigdy nie przestała nią być. i jedyne o co cię proszę - nie zapomnij o mnie, bo ja już zawszę będę pamiętać o tobie.
|
|
|
oh, witam Pana. może chce Pan kawy? herbaty? coś do jedzenia? proszę, niech się Pan nie krępuje. spędzimy ze sobą trochę czasu, porozmawiamy, zwiedzimy kilka miejsc. będzie Pan zadowolony. ale bardzo proszę, niech się Pan nie zakochuje, bo nie będę potrafiła odwzajemnić Pańskich uczuć.
|
|
|
kolejna taka noc. trzecia? czwarta? nie wiem, ale znowu nie mogę spać. tylko leżę bezczynnie szczelnie owinięta kołdrą. moje ciało jest całkowicie bezwładne, straciłam nad nim kontrolę. czuję jak jego ciężar ugina materac. jak gorąca skóra ogrzewa poduszki. rozglądam się po pokoju. mój wzrok zatrzymuje się na drzwiach przez dłuższą chwilę. jakbym miała nadzieje, że ktoś przez nie zaraz wejdzie. ogarnia mnie chłód. w tym momencie jedynie wędrujące po policzkach łzy emanują ciepłem. zaciskam powieki. miałam już nie płakać. miałam nie okazywać słabości nawet przed samą sobą. widzę najróżniejsze obrazy, sceny jakby wyjęte z przeszłości. widzę każdego z nich, po kolei, dokładnie jak wtedy. widzę dlaczego akurat oni, co kochałam w nich najbardziej, ale także jak cierpią, jak z obojętnością odchodzą, jak wszyscy odwracają się do mnie plecami. nie mogę spać. przeszłość zbyt mocno doskwiera mi na sercu.
|
|
|
to nie jest tak, że to co było nic dla mnie nie znaczy, ale wszystko się zmieniło, kochanie. to nie z twoim imieniem zaczynam i kończę dzień. to nie twoja twarz pojawia mi się we snach. to nie o tobie rozmyślam przez większość czasu. nie pamiętam ile łyżek cukru sypiesz do kawy. jaki zapach ma perfum, którym przed każdym wyjściem się psikasz. przy jakiej muzyce najlepiej odpoczywasz. ile szlugów dziennie palisz. nie pamiętam jakim kodem odblokowujesz telefon. co robisz, gdy coś pójdzie nie po twojej myśli. jakie piwo lubisz najbardziej. na której poduszce zawsze leżałeś. jakie filmy razem oglądaliśmy. gdzie planowałeś mnie zabrać. zapomniałam jakim rytmem bije twoje serce, gdy jesteś szczęśliwy. zapomniałam jakim uśmiechem zawsze mnie witałeś. zapomniałam jaki kolor mają twoje oczy. zapomniałam wszystko to co w tobie kochałam, proste.
|
|
|
Wiesz dlaczego nikogo do siebie nie dopuszczam? Wiesz dlaczego zamykam się na mężczyzn? Powód jest taki, że ja boję się kolejnej porażki. Boję się, że znajdzie się ktoś kto tak nagle zacznie być dla mnie ważny, może nawet ważniejszy od Ciebie, ale w pewnym momencie znów coś się nie uda. Że ten ktoś ode mnie odejdzie i kolejny raz zostanę sama z rozdartym sercem. Ale wiesz, unikam ich też dlatego, że w sercu ciągle mam Ciebie i nie potrafię spotykać się z innymi, bo czuję się wtedy jakbym Cię zdradzała. Śmieszne, no nie? Ale tak właśnie jest. Tak bardzo zawładnąłeś moim życiem, że często jeszcze czuję jakbyś był przy mnie. Nie umiem się otworzyć na kogoś nowego, bo mam wrażenie, że zaraz wrócisz, więc cały czas staram się mieć dla Ciebie miejsce. Ciągle zamykam się na mężczyzn, tak po prostu ich spławiam, unikam, robię wszystko aby tylko żaden nie podszedł bliżej. Nie chce żeby któryś mnie zranił i nie chcę ja ranić. To wszystko jest tak bardzo trudne, bo zbyt mocno Cię kocham./napisana
|
|
|
Ty jesteś tak zwana mądra kobieta. To znaczy najbardziej nieszczęśliwa. Dlatego, że jesteś mądra. Że wszystko rozumiesz, że wszystko wybaczasz, że wszystko potrafisz mądrze ustawić. Za mądrość płaci się cierpieniem. Biedne nieszczęśliwe, mądre kobiety. Żal mi was, bo prawie zawsze giniecie przez głupców. / Wybór opowiadań
|
|
|
była przy mnie kiedy wszystko traciło sens. kiedy odeszła ode mnie najważniejsza osoba. kiedy kolejny dupek mnie ranił. kiedy uciekałam po kolejnej kłótni w domu. kiedy nie dawałam sobie rady. kiedy własne odbicie stawało się obce. ona wciąż była obok. słuchała, pomagała, wspierała. robiła wszystko co tylko mogła aby mi pomóc. a teraz widzę jak mój własny anioł stróż upada, a ja nie jestem w stanie jej pomóc. widzę jak płacze i coraz bardziej chudnie. widzę sińce pod oczami i papierosa w trzęsących się dłoniach. i jedyne co mogę zrobić to trwać przy niej, zawsze. tylko, czy to wystarczy?
|
|
|
jestem kłamstwem. całe moje życie opiera się na kłamstwie. wszystko co robię jest całkowicie przeciwko samej sobie. mówię, ale te słowa ani trochę nie wyrażają moich myśli, emocji czy pragnień. uśmiecham się, chociaż wewnątrz płaczę. oddycham, chociaż już dawno utraciłam swoją porcję tlenu. usilnie chwytam się czegokolwiek, kogokolwiek, tworząc obraz idealnego, beztroskiego życia. okłamuję każdego z was, codziennie, w każdej sekundzie. co dzień zakładam maskę, przez którą brzydzę się własnego odbicia w lustrze. i mimo to jest jedna jedyna prawda. ukryłam ją głęboko między poduszkami na łóżku. każdej nocy przejmuje nade mną pełną kontrolę. jedynie w snach mogę być sobą. nie muszę bać się słuchania serca, bo tam ono ma całkowitą rację. a tutaj, w rzeczywistości? po prostu egzystuję. .
|
|
|
ciągle o nim mówisz. zauważyłaś to? za każdym razem gdy przywołujesz jakieś wspomnienie lub chcesz skomentować czyjeś zachowanie, zawsze on się w tym znajduje. nie wiem czy to dlatego, że masz nadzieję na jego powrót czy jest to rodzaj terapii po tym co ci zrobił, ale widać że wciąż go kochasz. i wiedz jedno, jeśli kiedykolwiek go spotkam, nieważne gdzie i czy będzie sam czy z kimś jeszcze, sprawię że pożałuje każdej z twoich łez. nie można ciebie tak ranić. / K.
|
|
|
Mówisz mi, że to lubisz, ja myślę, że już musisz brać
Coś co cię zjada, jak sumienie dobrych ludzi,
Jestem bólem w twoim sercu,
Promilami w twoich żyłach
Chcesz czegoś więcej, nie wystarcza ci już przyjaźń,
Nie kochaj mnie, bo to w zła stronę idzie
Bo dostarczam ci to wszystko, dożylnie / Onar
|
|
|
to jest takie dziwne. normalnie, na co dzień jest mi bliski tak samo jak cała reszta. ale kiedy przychodzi wieczór, to on wybija się na pierwszy plan. siada obok, a ja piję, coraz więcej i więcej. powoli czuję jak tracę nad sobą kontrolę. spoglądam mu w oczy i czuję tą nieodpartą chęć złączenia swoich ust z jego. na tę jedną jedyną chwilę przestać się powstrzymywać i spełnić swoje własne zachcianki. niech mnie odprowadzi do domu i zostanie na godzinę, dwie, ewentualnie całą noc, przy mnie. właśnie teraz, kiedy siedzę pijana, czuję jak pękają we mnie ostatnie mury grodzące serce od świata i znów jestem tak straszliwie samotna. czy proszę o zbyt wiele?
|
|
|
|