 |
|
coraz częściej, uświadamiam sobie, jak bardzo mi Cię brakuje. na przykład teraz, kiedy wyobrażam sobie, jak słodko układasz usta podczas snu.
|
|
 |
|
kocham Cię, i nie zamierzam przestać, wiesz?
|
|
 |
|
obiecała sobie jedno. w przyszłości, nie wyjdzie za tego, który będzie idealnym kandydatem. stanie w sukni ślubnej przed mężczyzną, którego będzie cholernie kochać. nawet jeżeli będzie miał masę problemów z glinami, będzie kryminalistą, złodziejem i frajerem, to właśnie za Niego wyjdzie. tym razem, nie pozwoli, aby rozum zawładnął nad sercem. już tak wiele przez to straciła.
|
|
 |
|
nie potrafię o Tobie nie myśleć, mój narkotyku.
|
|
 |
|
nie lubię oglądać horrorów bez Ciebie. na prawdę nie lubię.
|
|
 |
|
siedziałam na schodach w szkole, w jednej ręce trzymając tymbarka, w drugiej, obracając kapsel. usiadłeś obok, zabierając mi Go. - co masz? - zapytałeś w między czasie. - 'kocham Cię', tradycyjnie. da się przywyknąć. co słychać? - powiedziałam, odwracając się w twoją stronę. gadaliśmy przez jakieś dziesięć minut o wszystkim. totalnie. temat za tematem. trzymaliśmy się jednak z dala od Tego. już jakiś czas temu zrozumiałam, że przy Tobie się nie wspomina. jednak tym razem, to Ty zacząłeś. - przypominasz sobie jeszcze czasem to wszystko? - zapytałeś. spuściłam wzrok. - za często. - szepnęłam, zagryzając ze zdenerwowania wargi. - nie powinienem. wybacz. - powiedział, wstając. - i tego też nie powinienem, ale nie mogę się powstrzymać. - dodał, i rozczochrał mi włosy, tak, jak to robił zawsze. uśmiechnęłam się.
|
|
 |
|
uwielbiam jak obdarza mnie tym spojrzeniem, mówiącym, że pomimo wszystko, nadal należymy do siebie.
|
|
 |
|
teoretycznie jestem Twoja, praktycznie nigdy Twoja nie będę.
|
|
 |
|
stałam na przerwie z moim chłopakiem. w pewnym momencie, podszedłeś do Nas, i klepnąłeś mnie w tyłek. oczywiście, nie obeszło to Jego uwadze. rzucił się na Ciebie, wymierzając ostry cios w twarz. stałam jak zahipnotyzowana, kiedy Wy obkładaliście się pięściami. kiedy się otrząsnęłam, wbiegłam pomiędzy Was i zaczęłam histerycznie, ze łzami w oczach, krzyczeć, żebyście przestali. spojrzeliście na mnie, jakby dopiero co uświadamiając sobie, że jestem świadkiem tego wszystkiego. - nienawidzę Was! - krzyknęłam totalnie zła, i pobiegłam do łazienki. po minucie, znalazłeś się przy mnie. z nosa ciekła Ci strużka krwi, miałeś lekko napuchnięte usta. - daj mi spokój. - szepnęłam przez łzy. przytuliłeś mnie do siebie, czego w żaden sposób nie odrzuciłam. - czemu to robisz? to.. to wszystko? - zapytałam cicho i niepewnie. uniosłeś mój podbródek. Nasze spojrzenia się spotkały. i wiesz, wiedziałam już wszystko.
|
|
 |
|
jak totalna idiotka, padam Ci w ramiona i moczę koszulkę łzami. chyba na dłuższą metę nie dam rady ukrywać tego, jak bardzo mi Ciebie brakuje. wykręcam się tym, że to chwilowe załamanie nerwowe. problemy rodzinne. jasne. a wiesz co jest w tym najgorsze? wierzysz mi. jak zawsze, bezwzględnie mi wierzysz.
|
|
 |
|
nawet jeśli będę zawzięcie milczeć, wyczyta wszystko z mojego spojrzenia, czy układu ust. nienawidzę tego. poznał mnie za dobrze.
|
|
 |
|
myślisz, że jak potem pstrykniesz palcem, to bum i się odkochasz? mylisz się. ale dobra, skoro chcesz to dalej brnij w to bagno, zwane związkiem z Nim.
|
|
|
|