 |
|
Nawet jeśli zepsuję wszystko inne jak zwykle, to jak tylko przyjdziesz, ten cały ból zniknie.
|
|
 |
|
I wiem, że muszę unieść, by słuchać tej melodii, krzyku samotnych serc, rzuconych na chodnik.
|
|
 |
|
I tylko cisza, wiesz, tylko cisza pozostaje w nas.
|
|
 |
|
człowiek dopasowuje się do otoczenia patrzy przez pryzmat tego, że nic się nie zmienia.
|
|
 |
|
większość chce udowadniać swoją wielkość, w tym zakłamaniu mijają codzienność.
|
|
 |
|
daj spokój z bólem i tak zbyt wiele czuję.
|
|
 |
|
I przestanę oddychać tym powietrzem pełnym zdrady.
|
|
 |
|
a więc zamilcz zanim oddechami oddalimy tu się od detali.
|
|
 |
|
Zanim wszystko się zmieni, a ludzie się odwrócą, a ty spóźnisz się na pociąg, którym oni wyruszą. i cichutko nucąc wasz ulubiony numer, usiądziesz na peronie wspomnień by coś zrozumieć. musisz to unieść zanim kupisz ten bilet w stronę przyjaźni, która Cię zostawiła w tyle. odróżniać zwycięstwa od pomyłek to nie sztuka, sztuka to w pomyłkach odnaleźć walkę ducha I nawet stojąc tu sam wygrać tą wojnę Tu gdzie emocje rozstały się z rozsądkiem.
|
|
 |
|
między tym co w tobie i we mnie, są błędy, których analizy nigdy nie będziemy pewni i życiowe dewizy, schizy, sentymenty, sprawiają że momenty odrzucają swe błędy.
|
|
 |
|
I też czasem tęsknisz i patrzysz w gwiazdy. wasz wzrok krzyżuje się gdzieś wśród galaktyk,
|
|
 |
|
nigdy nie zapytał mnie dlaczego. ani razu nie padło z Jego ust pytanie, skąd rodzą się moje pomysły lub jaki sens ma bieganie o piątej nad ranem przy kilkunastu stopniach na minusie, bo akurat naszła mnie na to ochota. wkładał dres, wiązał mocniej adidasy i towarzyszył mi przez kolejną godzinę joggingu, poranek, gdy ogrzewał mnie gorącą herbatą z sokiem malinowym, następne dni, kiedy leczyłam zapalenie krtani.
|
|
|
|