 |
gdyby nie mizantropia, może umiałbym ciebie, gdyby nie moja fobia, przeżyłbym odrodzenie, gdyby nie ten pokój, może wyszedłbym stąd, gdybym nie był sobą, może byłbym tobą, co?
|
|
 |
I chyba nie potrafię powiedzieć, że nie chciałbym ciebie mieć
|
|
 |
stoimy obojętni wiemy, że nie ma szans, odwracamy wzrok, przestaliśmy już próbować nawet, uparte myśli w durnych, upartych głowach
|
|
 |
jest tyle rzeczy, których nie zapomnę, nawet gdybym leczył się
|
|
 |
I was crazy thinking you were mine, it was all just a lie
|
|
 |
Wiesz ta reszta mi nie potrzebna, dobranoc
Bo wcześniej byłem im potrzebny tak samo
Nie podamy sobie ręki, nie pogadam nie mam o czym
Bo nie gadam z ludźmi, którzy nie mówią mi prawdy w oczy
|
|
 |
i nie wiedziałam, że umiem kochać aż tak, chociaż kiedy idę w melanż to pamiętam o nim z rzadka
|
|
 |
Jestem pierdolonym Morfeuszem,
w nocy sprawdź swoje sny, będę obok Ciebie,
wspomnienia, te najlepsze
zabieram ze sobą, wracam do nich, gdy się wkurwiam
|
|
 |
wyjebane na chore paranoje po całości, pierdole co leży na dole mojej hierarchii wartości
|
|
 |
Jesteś moim końcem i początkiem
|
|
 |
odkąd zostałem sam wiesz, już nie potrafię marzyć
|
|
|
|