 |
siedzę bawiąc się sznurkiem od spodni, popijam co chwilka wodę truskawkową, ogarniam notatki na sprawdzian z niemieckiego i przyznaję się bez bicia, nieustannie analizuję każde z Twoich dzisiejszych spojrzeń, przeszywających z zażyłością moje źrenice.
|
|
 |
pamiętam, kiedy nie pozwalał mi kąpać się o pierwszej w nocy, prosząc, żebym zrobiła to już rano. niewytłumaczalna troska, że a nuż zasnę w wannie i się utopię.
|
|
 |
widząc jak wiele przeszkód czeka mnie w drodze do komórki, która leży na łóżku, chyba zrezygnuję nawet z odczytania wiadomości od Ciebie, naprawdę.
|
|
 |
nie piszczę widząc Bednarka na ekranie telewizora, nie podniecam się słysząc, któryś z utworów Grubsona, nie jadę po Bieberze, ale kiedy natomiast On jest blisko, postępuję zdecydowanie bardziej absurdalnie i niemoralnie.
|
|
 |
jeśli siedzisz teraz podpierając brodę o rękę, niemo patrzysz w monitor, który wydaje się być na chwilę obecną najlepszym przyjacielem i co mniej więcej minutę siorpiesz z kubka wystygłe już kakao - nie wmawiaj mi, że się nie zakochałaś, proszę.
|
|
 |
siedząc na parapecie i skubiąc po trochu kajzerkę z dżemem truskawkowym, podziwiałam zachód słońca, linię dzielącą w pół najmocniejszą z gwiazd galaktyki, niebywale cudowną kolorystykę całego zjawiska. mrużyłam co chwila powieki, instynktownie broniąc się przed wciąż bijącymi w oczy promieniami. komórka zawibrowała, prawie spadając na podłogę. złapałam ją szybko, odczytując wiadomość - 'zachody są codziennie, ale ten... ten jest nasz.'.
|
|
 |
naznaczę krwistoczerwonymi paznokciami delikatne szramy na Twoich plecach. zostawię subtelną woń swoich perfum we włóknach jednej z Twoich śnieżnobiałych koszul, porozrzucanych niedbale po kątach pokoju. posunę się do każdego, najbardziej nieodpowiedniego, niemoralnego i grzesznego czynu, byleby tylko dać Ci tyle, ile nie zdoła żadna inna. przywitam i pożegnam Cię gwałtownym, głębokim i agresywnym pocałunkiem. utkwię we wspomnieniach, snach. będę nękać, powracać. stanę się Twoją największą chorobą, chorym uzależnieniem.
|
|
 |
przestań, mam ochotę Cię pokochać i nie zamierzam się owej ochoty wyzbywać.
|
|
 |
powiedziałabym 'spierdalaj', ale 'tęsknię' wymawia się znacznie szybciej i bez zbędnych akcentów na literę 'r'.
|
|
 |
jako jedyny potrafił się domyślić, że moje 'dobra, idź do diabła' na prawdę nie oznacza nic innego, niż zwyczajne 'weź mnie przytul, a nie zdzierasz sobie gardło niepotrzebnie'.
|
|
 |
zdziwienie, kiedy zatrzymałam Go na środku korytarza i ze łzami w oczach wyrzucałam z siebie, że myślałam, iż mogę na Niego liczyć, a On zachowa to w tajemnicy. Jego lekko rozchylone usta, wygasły uśmiech, ból w źrenicach, oraz mój cichy szept - 'prima aprilis, przecież!'. tak banalna sytuacja, a uświadomiła mi cholernie ważną rzecz. przekonałam się, że mogę mówić Mu wszystko. nie otrzymałam mimowolnych tłumaczeń, a to o czymś świadczy. gdyby nie to, że ma tak wiele walorów do zmarnowania, poleciłabym Mu zakon. idealnie utrzymywałby tajemnicę spowiedzi.
|
|
 |
Ty za kilkadziesiąt lat będziesz siedzieć w bujanym fotelu, chwaląc się milionem dyplomów, odznak. my kaszląc co chwila przez problemy z płucami, będziemy wspominać to, co jest teraz. będziemy unaoczniać szczęście. więc nie mów, że się niszczymy, psujemy, schodzimy na dno. my jedynie chcemy mieć świadomość tego, iż wykorzystaliśmy to co otrzymaliśmy.
|
|
|
|