 |
Hipokryzja, seks, słodkie kłamstwa, narkotyki, kurwy i chyba to jest nasz świat.
|
|
 |
To moi bracia, powiedź,
jak mógłbym przynieść wstyd im?
|
|
 |
idę na długi spacer, mimo mrozu. chcę być sama, tylko z Tobą, zrozum. potrzebuję opieki i dobrej rady, Twojej ręki, pomocy i wiary.
|
|
 |
czasem człowiek musi stracić by zobaczyć czy kochał
przeszłość jest jak stygmatyzm, wraca i boli jak diabli..
|
|
 |
mama mi mówiła, że to wszystko kiedyś minie w życie to są piękne ale tylko chwile.
|
|
 |
tak często mam ochotę wyłączyć się z tego świata. odejść, nie pozostawiając po sobie żalu. z daleka od tych kłamstw, chamstwa, zdrad i fałszu, od tych jebanych uczuć, które tak bezlitośnie ranią ludzi.
|
|
 |
mam pierdolony żal chcę by to było jasne, chciałabym odpuścić, lecz kurwa nie potrafię
|
|
 |
Zwierzanie się drugiemu człowiekowi jest w gruncie rzeczy jak gra, w której albo wszystko się przegrywa, albo wygrywa. Ten drugi jest zawsze przeciwnikiem i dokładnie tak należy go traktować. Żaden gracz nie kładzie odkrytych kart na stole. Trzyma je w dłoni i wybiera, które wyrzucić pierwsze, a które zatrzymać do końca.
|
|
 |
Ona. Biegła nie dotykając podeszwami chodnika. Przeszyła powietrze zostawiając za sobą zimny podmuch i ciekawskie spojrzenia. Gnała przed siebie, a z przyciśniętej do piersi reki wolno sączyła się rubinowa ciecz. Krew. Widziałam ją. Na prawdę. Była tu. Uciekała krętymi uliczkami w stronę cmentarza. Łzy w oczach błyskały w słońcu. Ciemne włosy mknęły do grobu. Całe jej wątłe ciało zdawało się wykonywać ostatnią podróż. Mogłam coś powiedzieć. Coś zrobić. Zatrzymać ją. Chwycić za ramię. Krzyczeć 'stop!'.Bić ją. Pobiec jej śladami. Mogłam... a tylko stałam wyprostowana jak kołek wbity w przejście dla pieszych, chaotycznie mrużąc oczy. Stałam. Milczałam. Obserwowałam jak urywa się nić życia. Jak gasną świece. Patrzyłam jak odchodzi taka jak ja.
|
|
 |
Powiedział że to koniec, rzucił na biurko paczkę żyletek i z ironicznie cwaniackim uśmiechem na twarzy powiedział; 'nie zrób sobie krzywdy'.
|
|
 |
Nienawidzę całego mojego ciała. Moich nóg, rąk, bioder, piersi, stóp, dłoni, uszu, nosa, oczu. Nienawidzę mojego serca za to, że bije. Nienawidzę mojej krwi za to, ze rozprowadza tlen po moim ciele. Nienawidzę mojej wątroby za usuwanie z organizmu substancji pochodzących z pożywienia. Nienawidzę moich płuc za pobieranie tlenu i przekazywanie go przez krew do komórek. Nienawidzę moich nerek za to, ze nie pozwalają mnie zniszczyć szkodliwym produktom przemiany materii. A najbardziej z nich wszystkich, nienawidzę mojego chorego mózgu - za to, że czuwa nad tym, by każdy z moich organów działał i utrzymywał mnie przy życiu.
|
|
|
|