 |
powiem ci jedno, otwórz oczy a ujrzysz prawdę na pewno.
|
|
 |
znam to, bezradność kiedy słyszysz matki płacz, albo gdy stajesz na moście a głos mówi "skacz".. chyba lepiej by było gdybyś był tu zamiast mnie bo potrafił byś ją pocieszyć, a ja niestety nie..
|
|
 |
jestem wyciszony i całkiem pozbawiony nerwów, ta noga skacze mi wyłącznie z muzycznych kurwa względów
|
|
 |
to co jest martwe, nie może umrzeć
|
|
 |
zanim powiesz coś, to pomyśl,
nie pytaj o nic, stoję wśród swoich nie zapomnij,
wśród paranoi, wśród tych których nie da się zastąpić
|
|
 |
prawdopodobnie? straciłam sens, a wraz z nim straciłam chęć do życia, do tej monotonności, której przeważająca część to teren bólu, nie bólu głowy czy żołądka, bo to nic takiego, a ból serca. wewnętrzny ścisk, kłucie jakby wbijano Ci kolejny tysiąc tępych ostrzy. wiesz, czasami naprawdę nie wiem czego jeszcze mogę spodziewać się od życia, co jeszcze mnie czeka, i jedyne nad czym się zastanawiam, to to czy chcę w ogóle się tego dowiedzieć, czy chcę przeżyć przyszłość. / endoftime.
|
|
 |
Nie chcę wierzyć w słońce tuż po burzy, bo nadzwyczajnie go nie potrzebuję, nie potrzebuję ciepła jego promieni, ani tego, że znów będzie na parę chwil, by o zachodzie niepostrzeżenie zniknąć. Nie potrzebuję nadziei na lepsze jutro, definicji szczęścia czy sprostowań uczuć, nie potrzebuję niczego, bo dziś, nie mam już nic. / Endoftime.
|
|
 |
Bywało, że serce było jedynie marginesem, tym nic nie znaczącym, potrzebnym by zapisać zaledwie parę wątków, których równie dobrze mogłoby zupełnie tam nie być. Uczucia? Sterta kurzu, syf gromadzący się gdzieś pomiędzy, nigdy nie uważałam, że potrafię im podołać, nigdy też nie dzieliłam się nimi, bo nadzwyczajnie nie było po co. A szczęście? To parę reguł, sprostowań w życiu, bez terminowej definicji, bez zaprzeczeń i skrupułów, dziś go nie ma, bo szczęściem był On. / Endoftime.
|
|
 |
idzie noc, jest co raz ciemniej i coraz mnie mniej
i wszystko blednie
|
|
 |
|
Kiedyś w łóżku liczba mnoga dziś tylko czteropak .
|
|
 |
pamiętam słowa, choć to było dawno temu, jaraj topy, nie tykaj helu, PIERDOL FRAJERÓW.
|
|
 |
pytasz gdzie jest wiara? pomińmy to pytanie. ej kochanie ten kawałek traktuj jak ostatni taniec. trzymam Cię w ramionach, ale na koniec wypuszczam, muzyka przestaje grać, gasną światła, nikną usta. sala jest pusta, trzymasz mnie za rękę, ale puszczam Twoją dłoń i nie złapię nigdy więcej. mocno bije serce, lecz nie wymieniamy zdania, więc odwracam się na pięcie odchodząc bez pożegnania.
|
|
|
|