 |
Jesteś jak uśmiech w tragicznym momencie - dajesz nadzieję. Podnosisz mnie po porażkach i jako jedyna potrafisz wbić do głowy zasady, które dawniej deptałem i mieszałem z błotem. Wystarczy, że raz przytulisz mnie do swojej piersi, bym każdego kolejnego dnia upominał się o choć jeden znaczący gest świadczący o tym jak bardzo mnie kochasz. Jesteś bezpieczną przystanią, w której mogę zatrzymać się w najbardziej dramatycznych momentach mojego życia, bo wiem, że wtedy przyjmiesz mnie z wielką ochotą, wysłuchasz i dasz wskazówki, którymi będę się kierował by osiągnąć to do czego tak uparcie dążę z każdym dniem. To dzięki Tobie jestem tym, kim jestem. Dałaś mi tak wiele nie oczekując niczego w zamian. Mój uśmiech jest dla Ciebie wszystkim, choć wciąż nie rozumiem dlaczego tak niewiele Ci wystarcza. Bezpieczeństwo, miłość i wiara we mnie to najważniejsze co od Ciebie otrzymałem. Dziękuję Ci Mamo, jesteś mentorką mojego życia i wierzę, że będziesz nią już zawsze./mr.lonely
|
|
 |
Tak wiele kobiet spotkałem w swoim życiu, lecz to tylko Ty potrafiłaś dać mi największe szczęście. Nie obchodziło Cię nic, prócz miłości, jaka biła z naszych serc. Twój uśmiech, choć delikatny, dawał mi pewność, że bezpieczeństwo znalazłaś właśnie w moich ramionach. Nie musiałaś mówić jak wiele dla Ciebie znaczę, wystarczyło, że przytuliłem głowę do Twojej piersi, a serce mówiło za Ciebie. Wychodzę na spacer poprzez warszawskie alejki i wzrokiem wciąż szukam Ciebie. Podążam poprzez ulice wspomnień, które razem tworzyliśmy, lecz nigdzie nie mogę Cię dostrzec. Wiem, że w końcu nasze spojrzenia się spotkają, a serca zabiją mocniej. Muszę być cierpliwy, tak jak wtedy, gdy powiedziałaś, że muszę poczekać byś była moją na zawsze./mr.lonely
|
|
 |
Nie jestem w stanie tak dłużej patrzeć na siebie, na swoją wstretną twarz, w której widzę tylko nienawiść do samej siebie. Nie mogę na siebie patrzeć wiedząc, ile rzeczy mam po nim. Po tym czymś bez serca. Bo nie nazwę tego kogoś nigdy człowiekiem ani ojcem. Ten ktoś nigdy nim nie był. To potwór, rozumiesz? To potwór, którego muszę nosić w sobie cechy. A nie chcę tego. Nie chcę tego w sobie widzieć i nie chcę żyć w świadomości co zyskałam po nim. Nienawidzę tego. Nienawidzę samej siebie przez to. I właśnie dlatego mam chęć coś zrobić złego i głupiego. Mam chęć zniszczyć to wszystko. Mam taka nieodpartą chęć się tego pozbyć nawet jeśli miałabym cierpieć, bo żyłabym mając spokój od tego. Może gdybym właśnie zniszczyła pierwszą warstwę tej okropnej skóry, to zdjęłabym maskę, która jest zła i może dostrzegłabyś moje prawdziwe oblicze? Moglabyś zauważyć moją duszę i dobre serce. Może to jedyny sposób, abym mogła zdobyć Twoją miłość?
|
|
 |
Krzyczę, tak mocno. Ale czy Ty to słyszysz? Łamie mi się serce coraz bardziej każdego dnia, ale zaciskam dłonie w pięści i staram się, jak tylko mogę. Tylko dlaczego nie jesteś w stanie tego docenić? Dlaczego nie jesteś w stanie spojrzeć na mnie, jak na córkę, a nie potwora? Wiesz, że nie mam nikogo więcej prócz Ciebie w rodzinie, dziadków i brata. Wiesz, że powinnaś mi być najbliższą osoba, a jest wręcz przeciwnie. Chcę się nareszcie do Ciebie zbliżyć! Chcę poczuć przez chwilę co to znaczy miłość rodzica, bo nie czuję tego. Zrozum, że im dłużej trwa to odrzucenie, to tym bardziej nie radzę sobie z tym wszystkim. Proszę, przełam się na moment. Pozwól mi się zbliżyć do Ciebie i pokazać to czego nigdy nie mogłaś dostrzec. Proszę Cię, znajdź dla mnie jedną chwilę, która będzie tylko nasza. Tak bardzo tego potrzebuję... Bo potrzebuję od Ciebie wsparcia. Nie chcę, aby ciągle było pod górkę. Nie chcę płacić całe życie swoim istnieniem za to, że widzisz we mnie błąd z przeszłości.
|
|
 |
Wieczór, pustka i samotność zmieszana z nieczystym powietrzem. Leże w łóżku i znów mam obrazy dnia dzisiejszego przed sobą. Mam to czego nie chce widzieć, o czym nie chcę pamiętać. Wciąż czuję ten okropny i pełny wewnetrznego paraliżu ból. Mam chęć uciec, bardzo tego pragnę. Czuję, że muszę się wydostać z toksycznego i pełnego kłamstw życia. Nie mogę żyć w tak ciągłej niepewności i strachu. Nie może wciąż tego ogarnąć. Boję się. Cholernie się boję jutra. Boję się kolejnej awantury, tego, że nie dam utrzymać języka za zębami. Bo taka już jestem. Wredna i zarazem pyskata. Do kogoś kogo trzeba mieć szacunek, a wręcz dużo szacunku. A ja mam odczucie, że nie panuje nad własnymi emocjami podczas tych awantur. Mówię a raczej krzyczę wszystko co mnie dusi, co tak bardzo boli i walczę tym o to, aby była chwilę przy mnie. Aby raz w życiu spojrzała na mnie zupełnie inaczej i dostrzegła moją zmianę, to jak się staram. Ale nie... Nadal cisza. Nadal kłótnie. To musi się skończyć, muszę odejść.
|
|
 |
Najbardziej rani słowo, mam ich parę za sobą
|
|
 |
Ci ludzie myślą, że zbrodnią jest mówić to, co się myśli. Domyślam się, że jestem przestępcą.
|
|
 |
Jak jesteś dobry to inni Cię zranią,
coś jak magnes, przeciwieństwa się przyciągają.
|
|
 |
Bez Ciebie nie tak prosto jest żyć obok,
kiedyś myślałem, że na zawsze chcę już być z Tobą. / Flojd / Wiro
|
|
 |
a kiedy przychodzi wieczor zapalam papierosa i zaciagajac sie dymem wspominam ...
|
|
 |
Nie mów nic nikomu, zdradzić jest najgorzej.
|
|
|
|