 |
potknęła się i upadła. leżąc na podłodze, na oczach wszystkich, wybuchnęła spazmatycznym płaczem. ludzie, zaczęli się pytać czy wszystko w porządku, czy nic jej nie jest. nie była w stanie odpowiedzieć. fizycznie było z nią wszystko w porządku. nie miała siły wstać, z bezsilności do tego wszystkiego, co ją spotyka co dnia.
|
|
 |
cały świat zaczął się jej walić. wiedziała, że jest bezradna. zapalając papierosa, wyszła z domu. usiadła na krawężniku, jednej z najruchliwszych ulic i zaczęła powtarzać, 'co będzie to będzie'. nic więcej, nie była w stanie zrobić
|
|
 |
desperacko szukam Cię wśród tłumu z nadzieją, że gdy Cię znajdę, nie będziesz znów otoczony wianuszkiem dziewczyn, nie zauważając mojego istnienia.
|
|
 |
kręciły mnie Twoje czekoladowe oczy. kręciły do momentu, gdy zaczęły kręcić również moją przyjaciółkę.
|
|
 |
kazał mi zapomnieć. wracając do domu, cała roztrzęsiona ze łzami w oczach, zastanawiałam się, jak można zapomnieć o oddychaniu.
|
|
 |
moje serce, nadal bije. pomimo tylu, absurdalnych wspomnień.
|
|
 |
słodkie słowa, okazały się gorzkimi kłamstwami.
|
|
 |
jestem hipokrytką. najpierw wieczorami modlę się o miłość, a później gdy już się pojawi, tchórzę i uciekam z krzykiem.
|
|
 |
wezmę kieliszek czerwonego wina. w za dużym swetrze i papierosem w ręku, siądę na tarasie. zacznę, się skarżyć księżycowi z tego, jakim jesteś sukinsynem.
|
|
|
|