 |
znów to robisz, spychasz pierdolony marazm
|
|
 |
każdy ruch bardzo boli, ale przynajmniej coś czujesz
|
|
 |
obojętniejesz w końcu, jest Ci wszystko jedno, ale zaczynasz wspominać jak nadchodzi bezsenność
|
|
 |
coś kojarzę, jak oczy tamtej panny, już ją widziałem, znajome twarze, pewnie przypadkowy splot zdarzeń, żartujemy i idziemy dalej
|
|
 |
na jawie tracił sens, jak pocięty nożyczkami
|
|
 |
nie walczysz dzisiaj z nikim, nieważne słońce czy deszcz, iść i żyć własnym snem
|
|
 |
czekam na telefon i nie wiem czy ty odezwiesz się, a może czekasz też? nie łatwiej byłoby normalnie porozmawiać o tym jak to między nami jest?
|
|
 |
kiedy po raz pierwszy ktoś zacznie rozdeptywać ci palce, myślisz, że to nieprawda, a potem przychodzi zdziwienie, że człowiek może coś takiego zrobić z drugim człowiekiem. ale nie bardzo masz czas to przemyśleć, bo właśnie oddają ci mocz na twarz i ty znowu myślisz, że to nieprawda, że bo przecież ten człowiek rozkraczony nad tobą ma takie samo serce, nerki i ten sam wstyd.
|
|
 |
wielkie rzeczy zwykle mają mały początek, dla niej bym sie zmienił, dla niej bym zrobił wyjątek
|
|
 |
wczoraj chciałem zabrać ją na seans w kinie, kim ja dla niej byłem? biednym zakochanym świrem? czy by chciała powiem tyle
|
|
 |
jutro i tak okaże się fałszem, wiec to bez znaczenia
|
|
 |
nie mówię ci 'żegnaj', bo wierzę, że wrócisz, choć sam jeszcze nie wiem do czego
|
|
|
|