 |
siedzę na parapecie , w za dużym dresie, w ręku trzymam kubek kakao, które już jest całkowicie zimne. Patrzę w gwiazdy i myślę " Czy ty kiedykolwiek tęskniłeś? " Czy tęskniłeś za moim głosem, oczami, żartami, zapachem, za moją obecnością? Czy Twoje myśli, chociaż przez dwie sekundy skupiły się na mnie? Czy tak ja siadałeś na parapecie i rozmyślałeś o mnie? Czy kiedyś powiedziałeś " cholernie, mi jej brakuje"?
|
|
 |
Stanęła na tarasie z kubkiem gorącego kakao w dłoniach. Spojrzała na księżyc. 'Wiesz, Olbrzymie...' Uśmiechnęła się do siebie. 'Dłonie ogrzewa mi kubek gorącego picia, a tak bardzo chciałabym, żeby na jego miejscu były dłonie mężczyzny, który odszedł. Wiatr oplata moją szyję powodując dreszcze, które nijak mają się do momentu, w którym jego usta wpijały się w moją skórę, tym samym powodując paraliż ciała. Przytulam głowę do poduszki i nie czuję nic. Brakuje mi uderzeń jego serca pod uchem’. Spuściła wolno głowę. 'A mnie brakuje Ciebie.' Usłyszała.
|
|
 |
Siedząc na murku paląc kolejną fajkę i słuchając debilnych tłumaczeń, już byłego, chłopaka zobaczyła swojego brata, który szedł w ich stronę. 'O kurwa.' Powiedziała do siebie łapiąc się za głowę. Momentalnie wstała, ale nie zdążyła nic zrobić, bo jej były już leżał na ziemi i zwijał się z bólu. 'O chuj Ci chodzi?!' Krzyknął do jej brata. 'Czyś Ty, kurwa, kiedyś ją widział z fajką w dłoni?' Jęknął tylko. 'No odpowiedz!' Dostał kolejnego kopa. 'Nie widziałem.' Wypluł krew. 'To, kurwa przez Ciebie. A ja nie lubię, jak moja siostra pali. Więc ją ładnie przeprosisz, a ona już nigdy nie weźmie tego świństwa do ust.' Podniósł się trzymając za szczękę. 'Chyba sobie kpisz.' Powiedział jej eks z aroganckim uśmieszkiem. I znów znalazł się z mordą przy betonie. Odciągnęła brata z krzykiem. 'Już! Zostaw go, nie warto!' Wyrwał się i znów go kopnął. 'Nie warto!' Ryknęła na cały głos. Ludzie zaczęli się zbiegać. 'Nie masz, kurwo, życia.' Syknął do niego jej brata siostrę mocno przytulił.
|
|
 |
Wróciła do domu. Na nocnym stoliku postawiła dwa kieliszki i czerwone wino. "Napij się ze mną." – powiedziała, patrząc w uśpione niebo. - "Wypijmy za moją niespełnioną miłość"..
|
|
 |
Najgorzej jest wtedy gdy uczucia biorą góre nad rozsądkiem. Gdy rzuciłam w Ciebie kurtką i powiedziałam, że jesteś chujem. Nigdy nie zapomnę gdy po tych słowach zaczełam płakać. Odwróciłam się i ruszyłam przed siebie płacząc. Chciałam zawrócić i przeprosić, ale nie mogłam. Nigdy już nie zapomnę tego nie odwracalnego błędu, który zniszczył mi całe moje życie.
|
|
 |
Chciałabym być aniołem . Mieć skrzydła, białe jak śnieg . Przylecieć do Ciebie i skopać Ci tyłek. Za co ? A za nic . Po prostu Ciebie dotknąć. Może agresja nie jest zgodna z aniołami i religią , ale co mam zrobić kiedy nawet wiara nie pomaga
|
|
 |
- Nie oszukuj mnie, że już Go nie kochasz! - Ależ ja go nie kocham! - To dlaczego, gdy Go widzisz, jesteś bliska płaczu i cała roztrzęsiona? - Bo się boję. - Boisz się? Niby czego? - Że to wszystko powróci. Że wróci ta wielka miłość do niego.
|
|
 |
słyszałeś kiedykolwiek o kimś, kto był chory z miłości.? chodzi w tym o to, że bez pewnej osoby, tej jedynej, ukochanej.. nie można żyć. próbujesz wszystkiego. normalnie się uśmiechasz, starasz się nie pokazywać, że kochasz, że cierpisz.. ale tak się nie da. zawsze jest ktoś, kto wymówi jego imię przy tobie. nieważne czy chodzi o niego, ale ważne, że to JEGO imię, które masz napisane na ścianie, przy łóżku do tej pory. mimo starań, łzy ci napływają do oczu, dostajesz palpitacji serca i nie wiesz co masz mówić, jak się zachować.. w twojej głowie pojawia się jedyna myśl - ON. myślisz o nim bez ustanku, 24 h na dobę, i nie widać końca. nawet gdy śpisz, śnisz o nim, i i tak jest pierwszą twoją myślą po przebudzeniu. widzisz.. już wiesz, jak to jest być chorym z miłości. jak nie można spać, jeść, ani normalnie funkcjonować bo za każdym razem, gdy ktokolwiek o nim wspomni tracisz stabilność..
|
|
 |
życzył mi spełnienia marzeń, nie wiedząc, że życzy mi siebie.
|
|
 |
Ktoś złapał mnie mocno za ramię. Odwróciłam się szybko i spojrzałam na niego pytającymi oczyma. "Porozmawiamy?" Zapytał zdyszany. Obruszyłam się tylko i dalej szłam w swoją stronę. "Błagam. No cholera, proszę Cię!" Zatrzymałam się. Stanął bardzo blisko mnie, tak, że czułam jego szybki i gorący oddech na szyi. "Czego chcesz?" zapytałam chłodno. "Spójrz na mnie." Nie wytrzymałam. "Biegniesz za mną pół drogi, żebym na Ciebie spojrzała?!" Krzyknęłam tak głośno, że przechodnie patrzyli na nas z dezaprobatą. "Tak." Zaśmiałam się sarkastycznie. "Tylko tracę czas." Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam dalej. "Chciałem, żebyś to zrobiła, bo w Twoich oczach widać miłość do mnie." Odwróciłam się znowu. "Miłość? Widzisz miłość?" Z każdym słowem zbliżałam się do niego coraz bardziej. "To dziwne, bo ja, zawsze, gdy patrzę w lustro, w swoich oczach widzę nienawiść. I choć Cię, kurwa, kocham, to nienawidzę bardziej!" Syknęłam. W jego zaszklonych oczach odbijała się moja twarz.
|
|
 |
jak dorosne to zaostane swetrem, albo znajdę inny sposob żeby sie do ciebie przytuli ;*
|
|
 |
wyrwał jej parasolke z dłoni i kazał się gonic w deszczu. jej trampki tonęły w kałużach, a włosy kręciły sie we wszystkie strony. - jestes bezlitosny!- wykrzyknęła z dzieciencym wyrazem twarzy. podbiegl do niej i czule całujac ja w czoło, wręczył parasolkę do dłoni. wziął ja na rece. niosł ja tak przez całą drogę, aż doszli do jej domu . sciągnął delikatnie jej trampki i położył na kaloryferze. wziął ręcznik i zaczął bezszelestnie wycierac jej włosy. - przepraszam kochanie. - powiedział, patrząc jej prosto w oczy. -chciałem cię przygotowac.. - na co ? wykrztusiła z niezrozumieniem, wypisanym na twarzy. - na moje odejście. - wyszeptał spuszczając swój speszony wzrok. - na co?!- zaczęła krzyczec. - spokojnie kochanie. to był sprawdzian. oblałaś. nie poradzisz sobie bezemnie, zostaję. - odetchnęła z ulgą . wtulając sie w jego musku larne ramiona, wyszeptała, ze jeszcze jeden taki numer a osobiście go zabije. tak dla sprawdzianu.
|
|
|
|