 |
mówili: nie oddawaj duszy tylko serce,
dałem ci wszystko na starcie, nie mam nic więcej
i wiem, że sens jest w tym jak na mnie patrzysz
będę obok, jak świat z nas zadrwi
|
|
 |
JA CHCE KURWAA WAKACJII !!!!!!!!!!!!!! ;(
|
|
 |
Moja potrzeba niezależności to jedno. Moje uczucia to drugie. Kiedy patrzymy sobie w oczy, pokornie chowam wolność do kieszeni i zamykam się w Tobie. Nawet jeżeli kwadrans później mówię, że chcę być sama, to nie dlatego, że zmieniłam zdanie. Po prostu boję się konsekwencji.
|
|
 |
Nie powiemy tego mimo, że oboje to czujemy. To jest gra która się nie skończy ale ta gra nam odpowiada.
|
|
 |
Sporo czasu się nie widzieliśmy. Nie liczę go już nawet dniach, jak już to w miesiącach. Powitanie. No tak, wypadałoby się chociaż przytulić, nie jestem w stanie dać ci buzi w policzek. Widzę już ten twój uśmiech, gdy powoli otwieram ramiona. A wtedy ty przyciągasz mnie do siebie najmocniej jak potrafisz, przyciskasz do siebie i szepczesz do ucha: "nigdy więcej mi tego nie rób, rozumiesz? nie zostawiaj mnie z dnia na dzień, choćbym nie wiem co zrobił". I się budzę, jak po każdym innym śnie w którym mnie przytulasz, całujesz albo śmiejesz się ze mną. I znowu ten dzień jest cały przepełniony tobą, a nie powinienen być już od dawna.
|
|
 |
Jesteś bardzo wiele warta. Gdyby nie to, że trzeba Ci to czasem przypominać: potrafiłabyś być szczęśliwa, bez względu na gówno jakie Cię otacza.
|
|
 |
tu tak naprawdę garstka ludzi doznała szczęścia. a reszta dusi z całej siły łzy i gorycz w pięściach.
|
|
 |
milcz jak do mnie mówisz - przykładam palec do ust
chcę słyszeć twój oddech, nie potrzeba nam słów
|
|
 |
zgubiłem się znów i przyśpiesza mi puls,
tracę pod nogami grunt, rozrywa mnie bunt,
ściskasz dłonie w pięści, wszystko traci sens,
szarpie mnie gniew, na wpół rozrywa mnie,
zjawiasz się. przykładasz usta do czoła
zwalnia tętno, czuję że usnąć zdołam
|
|
 |
kładziesz mi palec na ustach żebym w ciszy znikł,
nie rzucasz słów na wiatr, który oplótł nas,
dajesz mi siłę, gdy mnie opluł świat
|
|
 |
delikatnie podniósł mnie i posadził na kuchennym stole. jego czekoladowe tęczówki mieniły się wszystkimi kolorami tęczy, śmiały się. zaprezentował ząbki, swój firmowy, flirciarski uśmiech, nie miałam jak ugiąć kolan, przecież siedziałam. pocałował mnie delikatnie, poczułam lekki dotyk na prawym policzku, cudowne głaskanie. motylki zawirowały, serce waliło, jak by miało wyskoczyć. odsunęłam go od siebie, nie spodziewał się tego. spojrzałam, trochę z dystansu. -'kocham Cię'-wyszeptałam-'i będę, już na zawsze.'
|
|
 |
jestem jak drzewo. nie olbrzymie, a takie, które da radę jakoś przesadzić. jest z tym wielki kłopot, ale jednak jest to wykonalne. jutro zaczynam żyć od nowa, obawiam się tego bardziej niż trzy lata temu. wtedy byłam dzieckiem, dziś młodą kobietą. nowa szkoła, nowi znajomi, nowe otoczenie. przyjaciele Ci sami. On ten sam. kłopoty? prawdopodobnie takie jak w gimnazjum. tłum zawistnych dziewcząt próbujących zrobić mi krzywdę, za to, że zbieram najlepsze kąski. tyle, że dziś mam na to wszystko wyjebane, bo ambicje kierują mnie ku gwiazdom, a przyszłość planuję z jednym mężczyzną, nie potrzebni mi inni.
|
|
|
|