 |
Sprawa jest łatwa aż sie pogmatwa, uczucia schodzą na bok, wchodzi matma.
|
|
 |
wybacz, że tak często spuszczam wzrok, ale każde spojrzenie w Twoje oczy jest nowym powodem by Cię kochać.
|
|
 |
każdy zasługuje na swoje osobiste ramiona, w których oddychałoby się najlepiej.
|
|
 |
mój problem polega na tym, że nie umiem się z Tobą do końca pożegnać. mogę powiedzieć 'żegnaj' ale nie otworzę drzwi. nawet gdybyś mnie przez nie wypchnął, na pewno stawiałabym opór.
|
|
 |
jeżeli znów da Ci posmakować szczęścia, przeczekaj. ono przejdzie.
|
|
 |
za świadomość czy jeszcze o mnie myślisz, oddam tyle co za samego Ciebie.
|
|
 |
i nie istotne czy minął tydzień, miesiąc czy rok. ja i tak za każdym razem kiedy usłyszę telefon będę brała go do dłoni z zamkniętymi oczyma i powoli podnosząc powieki modliła się o Twoje imię na wyświetlaczu.
|
|
 |
kiedy Ty już dawno zapomnisz ja nadal będę pamiętać jak milczałam z Tobą o niczym.
|
|
 |
trudno jest mi przyswoić rolę bycia dla Ciebie nikim. bardziej nikim niż za czasów gdy jeszcze nie mieliśmy świadomości tego, że w ogóle istniejemy.
|
|
 |
kiedyś byłeś dla mnie dowodem na istnienie boga, dzisiaj jesteś dowodem na istnienie szatana.
|
|
 |
W oczekiwaniu na pielgrzymkę wysłaną do sklepu- umieram z pragnienia.
|
|
 |
Na tarasie ktoś urządził małe ognisko, w basenie pływają liście, butelki i buty, pomiędzy tym wszystkim dryfuje bezwładnie koleżka na materacu. W kuchni przesiaduje delegacja wysłana po tabasco do eksperymentu o którym mało kto pamięta, na piętrze ukryli się młodzi zagniewani z powodu braku dostępu do alkoholu, niewiadomo dlaczego topią swe smutki właśnie w procentach. Siedzę w salonie pomiędzy zasypiającą modelką a medytującym koszykarzem. Jest godzina 21.21, nie znajdzie się na terenie domu zaden trzeżwy osobnik. Czekam wciąż na właściciela tegoż oto konta. Ide zapalić, 1,2,3 szlugi, pomiędzy którymś napewno go zobaczę. /Evel.
|
|
|
|