 |
Taka już kolej rzeczy urywki z życia bledną, to co mnie przerażało dziś staje się komedią
|
|
 |
Pamięta ostatni pocałunek winna Bogu ducha, był jak gorzki sekret szeptany do ust nie do ucha
|
|
 |
Nie zbieram wrażeń, pierdolę wspomnienia, mam ich tyle, że już dziś mógłbym spokojnie umierać
|
|
 |
Tylko nie krzycz, bo to nie miejsce na krzyk Nie ma lepszych niż ty i nie masz więcej niż nic Teraz, zostały te wspomnienia i łzy I trzeba żyć kurwa, przed nami jeszcze tyle dni
|
|
 |
wciąż szukam siebie, bo wciąż nie wiem kim jestem, a póki nie wiem tego, nie wiem jakie zajmujesz w tym miejsce.
|
|
 |
może słowa ją zawiodły, czasami słowa zawodzą
|
|
 |
nie chcę już tęsknić za tym czego nie ma, muszę zaciskać pięści bo to wszystko się zmienia
|
|
 |
za każdym razem kiedy wracam do tych wspomnień, mogę je poczuć ale nigdy już nie dotknę
|
|
 |
Kiedyś przeproszę cię za wszystko, wszystko wytłumaczę i będziemy się jeszcze z tego śmiać. Ale nie teraz. Teraz spadam, ale wiedz, że pamiętam. I wrócę. Wrócę lepsza.
|
|
 |
podpale dla ciebie miasto, gdy szepniesz mi do ucha i poprosisz bym pokazała ci światło
|
|
 |
[cz.1]przebudziwszy się jakiś czas temu, nie mogąc na nowo usnąć, przewracała się z boku na bok. obróciwszy się do do niego, opuszkami swoich palców przejechała po jego spierzchniętych ustach. obudził się. jeżdżąc po pościeli ręką, chcąc ją przytulić zauważył że leży w łóżku osamotniony. podniósł się, ujrzawszy ją siedzącą po turecku na podłodze. ten codzienny widok nie zdziwiłby go, gdyby nie fakt, że na palcu wskazującym trzymała pistolet, kręcąc nim jak zazwyczaj swoimi kruczo czarnymi włosami. odskoczył, opierając się o ścianę. przykrywszy kołdrą swoje nagie ciało, przerażony jak nigdy dotąd spytał co wyprawia. - widzisz kochanie... wydaje mi się, że w naszym związku, a raczej byłym związku brak urozmaiceń. dobrze bawiłeś się ostaniej nocy? - co to ma do rzeczy, co ty do cholery wyprawiasz? - próbował krzyknąć, jednak wydukał to z siebie drżącym głosem. - ja też się dobrze bawiłam ostatnimi nocami zalewając poduszki łzami jak tsunami ubogie kraje.
|
|
 |
[cz.2]- po co Ci ta broń, co Ty zamierzasz zrobić?! - zabić się. - odpowiedziała. w tym samym momencie nacisnęła spust, ledwno kończąc zdanie. nastała cisza. krew spływała jak jej łzy po policzkach przez ostatnie dni, noce, ranki, popołudnia i wieczory. leżał. martwy. ona nienagannie się podnosząc, czując się jak najsprytniejsza oszustka stulecia, kucnęła na łóżku tuż koło jego ciała. nienagannie splunęła mu w jego zakrwawiomą twarz.
- zabrałeś mi siebie kochany. nie pozwolę Ci być eoistą. skoro ja nie mogę Cię mieć to Ty również.
|
|
|
|