będąc z Nim, doskonaliłam swoją naiwność, wrażliwość, potulność, uprzejmość, sztuczność uczuć, niepewność, skromność. wszystko po to, abym mogła dalej cieszyć się Jego tymczasową obecnością, czasami kilkudniową. nie chciałam dostać porozstaniowego szoku. nie potrafiłabym odzwyczaić się od niepoprawionego kołnierza, grymasu na twarzy, pieprzyku nad lewą brwią, delikatnych dłoni, miłego łazienkowego śpiewania, lekkiego zarostu, ciemnych włosów lekko zachodzących na oczy, chrypliwego tonu Jego głosu. pragnęłam oszukiwać się w przedziwny sposób niż siedzieć na krześle wśród wspierających mnie osób, w wielkim pokoju sali terapeutycznej.
|