Tyle razy mówił "Cieszę się, że jesteś." I te inne. Tyle razy dziękował, że mnie ma, że zawsze przy nim byłam i jestem. Dziękował, że zawsze mu pomagałam, że wytrzymywałam z nim pomimo jego "charakteru". Pomimo tego, ile razy potrafił mnie ranić. Dziękował za to, że mnie ma i tyle razy mówił, że "kocha". Może nie do końca tak jak chciałam, by kochał, ale tak twierdził. Natomiast potem po prostu odszedł. Nie interesowało go już co ja czuję./zpw
|