a przeszłość już coraz rzadziej przykłada mi nóż do gardła i coraz bardziej blednie, krzyczy ciszej, oddzielona grubą kreską zaufania. zawiał zdrowszy wiatr, zamieszkałam pod nowym niebem, bardziej wypogodzonym, patrzę co wieczór, jak za horyzontem znika jakby cieplejsze słońce i czuję, że z każdym dniem oddech jest świeższy, powietrze czystsze i nawet mentalnie nie wracam tam, mam nadzieję, że nie ma już powrotu. i nawet o tej porze pachnie wiosną, podnoszę się, rany mniej szczypią i są zdezynfekowane, bez zakażeń, przestały krwawić, choć blizny i tak zostaną na zawsze, jako drogowskazy i amulety chroniące przed błędami.
|