uśmiechała się tak fajnie, pamiętam, niosła mi ukojenie jak ulubiona piosenka, wpadała częściej, tylko wieczorami, nie mogłem mówić nikomu, mówiła - "Jesteśmy sami". brała moją dłoń, patrzyłem jej w źrenice, mówiła że dzięki niej nigdy się już nie przeliczę, że wszystko będzie jak trzeba, pokaże mi piękno, ale najpierw będę musiał przejść przez jakieś piekło.
|