odcięła się od wszystkich, chciała być sama, poukładać myśli, pogodzić się z tym że jest chora. była taka szczęśliwa ale jednego dnia wszystko runęło, jej życie nabrało innego sensu. miała z nim nie gadać, nie dzwonić, nie odbierać jego telefonów. Była daleko, dzieliło ich pół Polski ale rozmawiała z nim, lecz każdym razem mówiła że to koniec, że życzy mu szczęścia w miłości, lecz on ...wciąż o niej myślał, pewnego dnia dowiedział w jakim jest miejscu, pojechał tam a sąsiadka powiedziała że przyjechało po nią pogotowie na sygnale...z martwym wyrazem twarzy szybko pojechał szukać jej po szpitalach, w końcu ją znalazł... pełno rurek, kilka aparatów, lecące kropelki z kroplówki do jej organizmu, chwila ciszy - krzyk! Lekarze..."szybko tracimy ją, umiera..." patrząc na tą sytuację zaczął rozpaczliwie płakać, później przy niej siedział mimo iż lekarze dawali jej kilka godzin, nie chciał w to wierzyć wciąż do niej mówił...otworzyła na chwile oczy i powiedziała "żegnaj kochanie, przepraszam"
|