na przyrodzie, jak zwykle siedziałam w pierwszej ławce. miałam szczęście, że "przyroda" nie zaliczała się do najcichszych lekcji, więc swobodnie mogłam odwracać się do tyłu. pech chciał, że akurat siedziałeś tam ty. patrzyłeś się na mnie jak na dziecko, które zobaczyło lizaka. nie lubiłam tego spojrzenia. nigdy, ale to przenigdy nie potrafiłam się jemu nie oprzeć. te błękitne oczy, wprawiały mnie w trans z którego otrząsałam się dopiero po kilku godzinach. dziś było inaczej. potrafiłam patrzeć sie w nie, nie czując nic. czekałam aż się odezwiesz, aby sprawdzić czy nadal drże gdy usłysze twój głos. stało się. powiedziałeś..ale ja niestety nie czułam już nic. | end_of_collection
|