Moja Śmierć była spokojna. Siedziała w fotelu, tuż obok łóżka, na którym leżałam. Z założonymi rękami, zamyślona. - Na co czekasz? – spytałam zniecierpliwiona. Popatrzyła na mnie z pewną koncentracją. - Na ciebie. Czekam, aż umrzesz.- Przewróciłam oczami. Na szczęście nie w agonii, tylko z rozczarowania. - Może byś mi w tym jakoś pomogła co?! - Nie ma mowy. Ja jestem Spokojną Śmiercią. -No, kurva to było widać!
|