Stałam spokojnie na schodach starej kamienicy. Wiatr rozwiewał moje włosy, w ręku trzymałam butelkę wina do poły upitą. Stałam z rozmazanym tuszem, rozpuszczonymi włosami, z odpryskami na moich paznokciach. Stałam tak beztrosko i widziałam okno, jakie okno, zapytasz? Okno w którym Ty bawiłeś się razem z nią. Uśmiech nie schodził wam z twarzy, mi też nie schodził, wiesz dlaczego? Bo o 20.00 byłam umówiona, właśnie z tym który od kilku miesięcy o mnie zabiegał. Dziś go kocham, wiesz? Mogłeś mieć przy sobie skarb, a masz pustą szkatułkę. Żałuj. // superextrasztuka
|