Samotność to dziwna rzecz. Zakrada się cicho i niepostrzeżenie. Siada obok Ciebie w ciemności. Głaszcze Cię po włosach, kiedy śpisz. Owija się wokół Twojego ciała i zaciska się tak mocno, że brakuje Ci tchu, że zamiera Twój puls, choć krew płynie coraz szybciej. Zostawia kłamstwa w Twoim sercu, kładzie się w nocy w Twoim łóżku, wysysa światło z każdego kąta. Nie odstępuje Cię na krok, kurczowo trzyma Cię za rękę tylko po to, żeby jednym szarpnięciem pociągnąć Cię w dół, kiedy usiłujesz się podnieść. A kiedy sądzisz, że jesteś gotów odejść, że jesteś gotów się uwolnić, zacząć od nowa, samotność jak stary znajomy staje obok Twojego odbicia w lustrze. Nie znajdujesz słów, żeby bronić się przed samym sobą, przed głosem, który powtarza, że nie jesteś wystarczająca dobry. Nigdy, nigdy, nigdy nie będziesz wystarczająco dobry. Samotność to zgorzkniały, żałosny towarzysz.
|