Chociaż teraz jest nieco lepiej, bo jeszcze chwilę temu byłam pewna, że umrę. Umrę z bólu! Tego jebanego, pierdolonego bólu! Nic nie jest w porządku, kuuuurwa nic! W porządku już chyba nie będzie, co ? Jeżeli Ty nie chcesz, to jakie ma znaczenie, to czego ja chce? Się powywnętrzniam, chociaż tutaj, tutaj chociaż mogę. Czuję, że nie mam szans, szaaans i sił. Dlaczego samodzielne rozwiązywanie problemów jest tak cholernie trudne? Bezkarnie nie mogę powiedzieć nic, zresztą już nawet chyba nic mówić nie chce, w efekcie i tak skrępujesz mi ręce i zatkasz pysk. Jestem tchórzem, podporządkowuje się, a gdzie szacunek, zrozumienie, pewność i stabilizacja? Wszystko za bardzo wywiera na mnie presję, wyżywam się na miłości, której potrzebuję coraz więcej, a której dostaję coraz mniej.
|