pojechałam na kurs, dla siebie, aby nauczyć się czegoś nowego...ale też dlatego by oderwać się od rzeczywistości, zapomnieć....i prawie mi się to udało... pewnego dnia wchodziłam do stołówki... zatrzymałam się w pół kroku... po chwili wyszłam, a raczej wybiegłam, powstrzymując łzy, potem weszłam z wysoko uniesioną głową, nawet nie patrząc w tamtą stronę, próbując się uspokoić... na drugi dzień wchodząc do tej samej stołówki znów zatrzymałam się w pół kroku, ale już nie wybiegłam a usiadłam przy stole... to nic, że trzęsłam się i ze wszystkich sił starałam się nie rozpłakać... a to dlatego, że przyjechałeś "w odwiedziny".., niespodziewanie.. takie niespodzianki to katorga... uwierz...[ autentyczna sytuacja.]
|