Część I "Szedł ulicą bez parasolki, zziębnięty, przemoczony... wyglądał jak mały szczeniak, którym chcesz się zaopiekować ... ich oczy się spotkały... miał takie smutne oczy.
Połączył ich uśmiech ... gdy nagle poślizgnęła się i upadła wprost do ogromnej kałuży, teraz i ona wyglądała jak zmokła kura ... całą twarz miała w błocie, makijaż rozmazany, połamaną parasolkę ... Nigdy siebie takiej nie widziała. A on podszedł do niej, wyciągnął rękę i pomógł wstać... Przedstawił się i zaproponował, żeby poszła do niego się osuszyć. Tak się dziwnie złożyło, że owa nieszczęsna kałuża była na wprost kamienicy, w której mieszkał. Nie wiedziała dlaczego, ale zgodziła się wejść... zdjęła ubranie, a on podał jej swoją koszulę, zrobił ciepłą herbatę i usiadł koło niej przykrywając ją kocem ... Długo rozmawiali... poczuła dziwną magię, czy też aurę, nieważne jak to nazwać... Czuła się przy nim bezpieczna, pokochała go w tamtej sekundzie, chociaż właściwie nic o nim nie wiedziała...
|