Dom był pusty, opuszczony. Ze wszystkich kątów wiało chłodem. W wannie utworzyła się cienka warstwa lodu. Ciało nabierało sinej barwy. Przychodził jej na myśl książę. Książę z lodu. Właściwie nie czuła zimna, choć siedziała na podłodze. Wyciągnęła rękę i lekko go dotknęła. Krew na przegubach dawno zastygła. Przepełniała ją miłość do niego, silniejsza niż kiedykolwiek. Pogłaskała go po ramieniu, jakby chciała dotknąć duszy, która opuściła jego ciało. Odchodząc nie obejrzała się za siebie. Nie było to " żegnaj ", lecz " do zobaczenia " /mowdomnieczule
|