Jeszcze inna sytuacja. Często piątki czy soboty spędzam w jakiś małych pubach czy klubach.
Idę Nowym Światem czy Stare Miasto. Wieczorem w tych dniach wszędzie tutaj ciasno.
Siedząc przy stolikach, paląc tytoń, popijając alkoholem, jedni spędzają wieczór nad, a inni pod stołem.
Hałas od rozmów, każdy przekrzykuje muzykę, i zgadnijcie, co tak naprawdę ja słyszę...
To, o czym właśnie tutaj w tej chwili piszę zwykłe bla bla bla, bo rozmowa jest o niczym, o niczym rozmowa.
Mówimy tym samym językiem, choć coraz bardziej zdeformowanym.
Mamy swoje ambicje, żale, ideały się sprzedały, lecz nie ubolewam nad tym, tylko nad tym że tak naprawdę słabo siebie znamy, bo ze sobą coraz mniej rozmawiamy. Lecz za maską twardziela wszystko chowamy, choć tak blisko siebie mieszkamy.
Mówimy tylko: "Cześć, jak tam?" Czy tylko tyle do powiedzenia mamy? nie sądzę. FISZ!!!!!!!!!!
|