I kiedy wydaje Ci się, że nic nie możesz stracić, zaczynasz działać. Działasz, ale z zerowym skutkiem. Nie tego oczekiwałeś, pragnąłeś szczęścia a tu nagle robi Ci się z życia kabaret. I nawet wiara czy tam nadzieja ( i tak żadnej z nich już nie posiadam) nie pomaga. Chce znaleźć jakiś spokój, wewnętrzny spokój. Tyle błędów człowiek robi, a i tak nie staję się przez to mądrzejszy. Bynajmniej nie w moim przypadku. I wiem, że tylu rzeczy nie powinnam robić, tylu rzeczy żałuję, to to dalej do mnie nie dociera. I chyba prędko nie dotrze. Tak bardzo bym chciała, żeby jutro to wszystko mogło się zmienić. Żeby było tak, jak w moich najpiękniejszych snach, bo po części te sny, ukryte marzenia i plany się ziściły. Pozostaje mi tylko siedzenie pod kocem i opłakiwanie własnej, nieograniczonej głupoty... I żadne "Będzie dobrze, wszystko się ułoży" nie pomoże. Ułoży się, gdyby tylko... ech, złudne, złudne marzenia.
|