Budzisz się, masz przed sobą obrazy jak z piły czwórki.
To nie sen, nie dziwie ci się, można się wkurwić . Ta cisza, aż kuje w uszy, że ciężko wytrzymać. I jedyny twój kompan tu to adrenalina. A jedyne mażenie, żeby ktoś cie uszczypał. Lecz synek zwykle nie ma nikogo w labiryntach. To przykra sprawa nie słychać nawet minotaura. Sam już nie wiesz czy to dobrze, czujesz się jak wariat
Szukasz gdzie jest finish, gdzie nie kminisz mądry wariant.
Chodź, jedyna opcja to zostać i się pochlastać. Strach narasta, idziesz dalej jak lunatyk. Odwracasz się stale w tył, nowo nabyty nawyk. Dym drażni oczy, kroczysz prosto w opary. Powoli ku oczom ujawnia się ołtarzyk.
W sekundę znika strach, czujesz zastrzyk odwagi...
I nieposkromioną chęć rozwiązania zagadki. Stawiasz kroki dalej, penetrujesz komnaty
Myślisz - ktoś kto o budował musiał mieć na to patent.
Wtem słychać głos, choć pusto w pomieszczeniu.
Ziom nie bierz tyle prochów, skończ na paleniu [...] / skor
|