Potem przez następne miesiące wydawało mi się że żyję za karę. Nienawidziłem poranków. Przypominały mi że noc ma swój koniec i trzeba znowu radzić sobie z myślami.
Potem, przez następne miesiące wydawało mi się, że żyję za karę. Nienawidziłem poranków. Przypominały mi, że noc ma swój koniec i trzeba znowu radzić sobie z myślami.
To niewiarygodne, jak można czuć się szczęśliwą przez tyle lat, mimo tylu kłótni, tylu upierdliwości i tak naprawdę, kurwa, nie wiedzieć, czy to miłość czy nie.
Najprawdopodobniej w tej chwili siedzę w kącie z papierosem w ustach, kubkiem kawy przy boku i gitarą w dłoniach. Palę. Piję. Gram. Poniekąd zerkam na książki rozrzucone po pokoju tym samym czytając linijka po linijce- przyswajam nowe wiadomości, bądź dowiaduję się dalszej części powieści. To relaksujące, wiecie?