(...). Stała tak ze łzami w oczach. Z sercem, które resztkami sił próbowało wydostać się na zewnątrz i biec w kierunku oddalającego się już Jego. Nieważny był w tej chwili cały świat, nie liczył się czarny tusz, który podkreślał jej oczy. Teraz spływał ze łzami i tym całym smutkiem, który w sobie gromadziła. Próbowała wykonać jakiś ruch, zrobić jeden mały krok, choć krzyknąć, ale nie mogła. Stała tam sama, otoczona chłodem i ciemnością tak dobrze znanego jej parku, od którego wszystko się zaczęło. To miejsce zawsze kojarzyło się jej z radością i siłą, kóra z dnia na dzień stawała się coraz większa. Stała tam jak sparaliżowana śmiercią uczucia, które dawało jej siłę by budzić się kolejnego dnia. Tylko ona opłakiwała ten nieszczęśliwy wypadek, dla niego już się to nie liczyło.
|