|
kondonnasercu.moblo.pl
mogę się na Ciebie obrażać sześćset trzynaście razy dziennie ale i tak nie wpuszczę nikogo na Twoje miejsce.
|
|
|
mogę się na Ciebie obrażać sześćset trzynaście razy dziennie, ale i tak nie wpuszczę nikogo na Twoje miejsce.
|
|
|
jak to jest że kochamy kogoś kogo się boimy? stoisz przed mężczyzną Twojego życia i wiesz że jeżeli kazałby Ci się rozbierać zrobiłabyś to natychmiast. grozi Ci a Ty sobie tylko naiwnie tłumaczysz że żartuje. boisz się że zrobi Ci krzywdę. jednak jakaś naiwna cząstka Ciebie nadal widzi w jego tęczówkach troskę. to chore poczucie bezpieczeństwa które kiedyś Ci dawał a teraz doprowadza Cię do takiego stanu że potrzebujesz go jak nigdy wcześniej. drżące ręce ze strachu płytki oddech. boisz się jego spojrzenia mówiącego o tym że może zrobić z Tobą dosłownie wszystko. wiesz że może. w końcu sama mu na to pozwolisz. w imię miłości. /abstracion.
|
|
|
Oddech weź już najgorsze jest za Tobą w końcu gdzieś będzie lepiej, daję słowo...
|
|
|
Zrobiłeś mi z mózgu wodę, a teraz masz ochotę na herbatę, więc podgrzewasz atmosferę.
|
|
|
pytam Boga czy rozda lepsze karty,bo kurwa mam wrażenie że to jakieś żarty.
|
|
|
Usiadła na parapecie w szkole. Popatrzyła w swoje odbicie z powątpieniem. Łzy zaczęły skapać jej po policzku. Zastanawiała się jak może być aż tak naiwna. Nie umiała sobie poradzić. Czekoladowe oczy i brązowa czuprynka prześladowały ją na każdym kroku. Łudziła się codziennie, że powie jej chociaż głupie cześć. Przeszedł obok niej. Zaczęła w niej kiełkować nadzieja. Otarła końcem bluzy rozmazany tusz. Szybkim krokiem szedł, patrząc przed siebie nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi. Zaczęła coraz szybciej oddychać. Dusiła się w środku emocjami. Zeskoczyła zwinnie z parapetu i pobiegła za nim. Przystanęła za jego plecami. Nie odważyła się.
|
|
|
mi po prostu tak przeraźliwie na Nim zależy ,że czasem sama tego nie ogarniam.
|
|
|
-Cześć co u Ciebie? -Oprócz tego że wszystko sie wali Nie chce sie żyć Chusteczki sie kończą, a łzy nie.. To zajebiście.
|
|
|
|