|
katerinne.moblo.pl
Nadal wierzę w jego słowa wszystkie obietnice które i tak nic dla Niego nie znaczą. Naiwne prawda ?
|
|
|
Nadal wierzę w jego słowa, wszystkie obietnice, które i tak nic dla Niego nie znaczą. Naiwne, prawda ?
|
|
|
pomyślałam sobie, że byłabym szczęśliwsza, gdybyś był księdzem. poszłabym się do Ciebie wyspowiadać. wyspowiadać z miłości, jaką Cię darzę. a Ty nie wyśmiałbyś mnie, jak dotychczas, bo przecież obowiązywałaby Cię tajemnica spowiedzi. nie widziałabym chociaż tego szyderczego, pełnego pogardy spojrzenia z Twojej strony. zdecydowanie byłabym wtedy szczęśliwsza. PS. nie widzisz? nawet w boga bym dla Ciebie, kurwa, uwierzyła. PS 2. wstąp do seminarium, proszę.
|
|
|
siedzieli naprzeciwko siebie na chodniku. on patrzył jej głęboko w oczy, jak nikt potrafił zahipnotyzować spojrzeniem. dziewczyna upajała się jego ciemnoniebieskimi tęczówkami. nie wiedziała jednak, że patrzy w nie po raz ostatni. - musimy się rozstać. - powiedział swoim aksamitnym głosem. po chwili jej oczy zaszkliły się łzami. do tego stopnia, że chłopak widział w nich swoje odbicie. - zapomnij. - pocałował ją w czoło. odszedł.
|
|
|
siedziała skulona na podłodze. patrzyła pustym wzrokiem w porozrzucane po pokoju fotografie. na ich miłość uwiecznioną na kawałku papieru. świadomość, że już nigdy na niego nie spojrzy, że nigdy więcej nie zobaczy tych ciemno-grafitowych tęczówek, raniła ją tak mocno, że czuła od środka rozdzierający ból. dlaczego tak jest, że każdy z czasem odchodzi? nawet, kiedy zapewnia, że kocha? że będzie już zawsze obok? właśnie kończyła pić trzecią butelkę białego wina, które dotychczas piła z nim, siedząc wieczorami w milczeniu. tak bardzo uwielbiała jego cień, rzucony na jej jaśminowe ściany, tak bardzo kochała patrzeć w jego ogromne oczy, odbijające płomienie świec. kochała go całego. a teraz? po prostu odszedł. ilość alkoholu, który wypiła, przypomniała o swoim istnieniu. zapłakana, usnęła. wtedy w drzwiach stanął on. miał przekrwione oczy i trzydniowy zarost. usiadł koło niej, wtulił się w jej włosy. - nie potrafię bez Ciebie żyć, aniołku... - wyszeptał
|
|
|
to on przynosił mi kosze pełne truskawek. to on codziennie budził mnie wiadomością : 'uśmiechaj się dziś dużo'. to on ogrzewał mi ręce, kiedy było mi zimno. to on potrafił mnie denerwować tylko dlatego, żeby mnie potem przytulić. to on dziękował mi za każdy wspólnie spędzony dzień. nadal chcesz wiedzieć, dlaczego go kocham?
|
|
|
tak wiele rzeczy powinnam ci powiedzieć. wyliczyć ile to razy o tobie śniłam i ile razy nie mogłam przez ciebie zasnąć. udowodnić ci, że mam uśmiech przeznaczony tylko dla ciebie... i spojrzenie takie też mam.
|
|
|
I ta cholerna niepewność, czy czujesz to samo.
|
|
|
Nikt, naprawdę nikt, nie potrafi tak na mnie patrzeć, jak robisz to Ty. Sprawiasz, że natychmiast serce zaczyna bić mocniej i brakuje mi oddechu.
|
|
|
nie chwytaj mnie za rękę, skoro zamierzasz ją puścić.
|
|
|
uwielbiam gdy się uśmiechasz. Za każdym razem kiedy to robisz, wyobrażam sobie, że ślesz swój uśmiech właśnie do mnie.
|
|
|
uwielbiam patrzeć Ci głęboko w oczy. Wtedy dopiero czuję, że jesteś cały mój.
|
|
|
Czuję w Tobie coś innego, Coś wyjątkowego co bezustannie mnie przyciąga, Coś, co nie pozwala mi zapomnieć o Tobie nawet na minute... Jesteś moją pierwszą myślą kiedy się budzę, I ostatnią kiedy zasypiam.
|
|
|
|