Siedzieli na ławce, na tej 'ich ławce'. Rozmawiali. Ona była spokojna, ale nie wierzyła w to co usłyszała. nie wierzyła że powiedziały to jego usta. Zadała sobie wtedy pytanie, na które szybko znalazła odpowiedz. 'Czy ludzię się zmieniają?' - nie, to my ich coraz bardziej poznajemy'. On nie chciał jej ranić, ale to robił, coraz bardziej, coraz częściej. Nie umiał się zmnienić, mówił. Ona w myślach szeptała że nigdy nie zazna smaku prawdziewj miłości. Musiał to zrobić, bo chciał tylko jej szczęścia, jak stwierdził. Ona znowu po cichutku wyszeptała 'tak, teraz to jestm w chuj szczęśliwa..' On odszedł, a Ona siedząc dalej na ławce ze łzami w oczach z niedouwiereniem powtarzała sobie jego ostatnie słowa: to koniec, przepraszam.
|