Przebywając w jednym pokoju usiedliśmy na parapecie plecami do okna, napawaliśmy się każdym ogrzewającym nasze plecy promieniem słońca i gadaliśmy. Tak jak zawsze o pierdołach. O ważnych rzeczach. To te rozmowy typu o wszystkim i o niczym. Co jakiś czas, gdy smutek brał górę nad uśmiechem, szturchałem ją ramieniem, albo zacząłem gadać o moich skarpetkach w paski. Ważny był jej uśmiech. Choć z pozoru było niewygodnie, siedzieliśmy tak długo, ciesząc się swoim towarzystwem, głosem, bliskością i słońcem , które już dawno tak energicznie nie świeciło. Nagle do pokoju weszła jej mama, przynosząc ciepłe herbaty i ciastka: "Czemu siedzicie na parapecie, dzieciaki? Macie coś słodkiego.". - Tak jest Nam wygodnie, proszę pani, dziękujemy za ciastka. - odpowiedziałem. Nagle, po wyjściu jej mamy z pokoju, oparła głowę na moim ramieniu i zapytała: "Łukasz, będzie kiedyś dobrze?" - Nie będzie łatwo. Będzie jeszcze masa problemów przed nami, ale damy radę. Będzie dobrze. -wyszeptałem cicho. ♥/smile93
|