Płaczę. Nie wiem, czy płacze kobieta, którą jestem, czy dziecko, które noszę w sobie odkąd pamiętam.
Kobieta straciła partnera. Wiem, że jest jej ciężko. Chowa się z własnymi łzami w toalecie. Nikt nie może zobaczyć, nikt nie może wiedzieć, że boli, kurwa, boli miarowo i jednostajnie. Rozpacz w linii prostej.
Dziecko straciło kumpla, idealnego kompana do zabawy, najlepszego przyjaciela. Wielka to i niepowetowana strata. Dziecięce łzy kłują, szczypią, gryzą. Dziecko kopie, rwie na kawałki, wydyma swoje malutkie usteczka, patrzy na mnie tymi dużymi, zielonymi, smutnymi oczami,
|