owszem - były czasy, gdy całkowicie pierdoliłam szkołę. nie było mnie tam miesiącami, i nikt nie był w stanie mnie tam zaprowadzić. matka krzyczała, a nawet płakała, błagając bym jakoś skończyła klasę. ojciec wyzywał od tłumanów, i pustaków - ja miałam to gdzieś. dzień zaczynałam kreską, kończyłam blantem. całe dnie przesiadywałam z ludźmi, z których dziś połowa siedzi w pace. nie liczyło się nic - tylko to żeby skołować kasę na towar i picie. i wtedy pojawił się On - postawił jeden, jedyny warunek: ' kończysz z tym życiem' , a ja grzecznie posłuchałam - poszłam do szkoły, przestałam brać , i nawet zapomniałam o czymś takim jak melanże. a dziś jestem mu za to cholernie wdzięczna, bo wiem, że wyciągnął mnie z naprawdę głębokiego bagna. /kissmyshoes
|