Szła pustą ulicą, lampy uliczne dawały niewielkie światło. W ręku miała mp4. z której leciała muzyka jej życia. Padał deszcz, ale to jej nie znechęciło. Kochała go, tak bardzo że był dla niej jak narkotyk. Jednak była to miłość nieodwzajemniona, kochała ale sama nie była kochana co sprawiało jej jeszcze większy ból. Nie chciała płakać, tylko z tym skończyć. Nie chciała czuć bólu, który był z każdą minutą mocnejszy. Weszła na duży most, nie odłożyła użądzenia gdzie leciał rap. Chciała zginąć słysząc tą muzykę. Krzykneła głośno " W imię Boga " i skoczyła. Bez niego nic nie miało sensu./elesa
|