Wiecie, ja już nie mam siły, to wszystko mnie przerasta, chyba pierwszy raz straciłam kontrolę nad sobą, ale tak zupełnie. Raz mi się wydaje, że mi przeszło, że wcale Go nie potrzebuję, że to już za mną, że przecież, nie należę do ludzi, którzy się nad sobą użalają, że ja nie jestem taka. Jednak dalej za Nim tęsknię, dalej mi Go brakuje, dalej nie mogę się z tym pogodzić, że odszedł, że w taki sposób, że bez słowa. Nawet nie mam z kim o tym pogadać, przyjaciółka wyjechała, przecież nie jestem taka słaba, żeby żalić się jej przez telefon, przecież ja taka nie jestem. Przez to wszystko czuję, że coś mnie omija,że coś tracę, czas, na który tyle czekałam ucieka mi przez palce, a ja nie robię nic, żeby to jakoś zmienić, czyżby wszystko straciło sens? Wstaję rano, doprowadzam się jako tako do ładu, wypijam kawę ale co z tego, jak Go nie ma, jak nic dobrego mnie już chyba nie czeka, dzień jak każdy, taki jak wczoraj i tydzień temu. Popadam ze skrajności w skrajność.
|