otwarte okno, kolejny papieros, chłód płynący z zewnątrz, który tak idealnie równoważył się z chłodem mojego serca. po raz setny, patrząc w niebo prosiłam o miłość, spokój, czy cokolwiek, co uśmierzy ból, prosiłam o ciebie lub całkowite wyrzucenie cię z mojego serca, prosiłam o uśmiech, którego tak bardzo mi brak, o sens, który gdzieś zgubiłam. nie pozwolę ci się więcej zranić, to koniec.
|