każdego dnia o poranku budzę się, unoszę lekko powieki, staram się otworzyć szeroko oczy. W końcu zmuszam się by podnieść swoje obolałe po nocy ciało, siadam na brzegu łóżka i patrze przez wielkie okno, patrzę na świat... na świat w którym przyszło mi istnieć
świat moich pradziadów, dziadów, rodziców, dzieci, wnuków... świat który jest taki jakim go ludzie stworzyli, a nie taki jakim oni go sobie wyobrażają.
|