nie mogłam zasnąć. tuptuśka z resztą też nie. ciągle kręciła się w kołowrotku, który tak strasznie skrzypiał. poszłam po nią na korytarz i wzięłam do siebie. wiem, że ciągle jest jej zimno, bo do swojego domku nazwala pełno trotów, w które potem się wkopuje. było ciemno. zaświeciłam ulubioną lampkę na minimalną jasność. siadłam na skraju dywanu i zaczęłam mówić jej o swoich problemach, które mnie strasznie przerastały, a ona wyszła na piętro klatki. wzięłam ją do łózka. świadomość tego, że ma się tylko chomika do którego można się wyżalić jest przerażająca. i mimo to, że nawaliła mi kup na prześcieradło dalej ją kocham.
|