wracałam z treningu,robiło się już ciemnawo - zaczynało padać.zmęczona,pędziłam ile sił w nogach,żeby tylko nie złapała mnie ulewa.jak zwykle miałam do przebycia ten dziwny park ,który nigdy nie był oświetlony. szłam coraz szybciej - zawsze bałam się tego miejsca. nagle na mojej drodze stanęło trzech dobrze już porobionych osiedlowych frajerów. mieli jakoś po dwadzieścia pare lat. grzecznie przeprosiłam, mówiąc , że się śpiesze. w tym samym momencie się rozpadało, więc powtórzyłam to już nieco mniej grzecznie. zdołałam tylko usłyszeć: 'nie pyskuj', gdy nagle jeden z nich zaczął mnie szarpać. zaczęłam krzyczeć, i bronić się. jednak Oni trzej byli silniejsi. uderzyłam jednego w twarz - nie spodobało mu sie to, oddał. nagle na dróżce ukazał się cień dwóch chłopaków.' pięknie, teraz to już koniec.'-pomyślałam, przestraszona. podbiegli do Nas, ale o dziwo - zaczęli mnie bronić. tamci dostali porządny wpierdol, a tych dwóch do dziś ma obok siebie i wiem , że pójda za mną wszędzie. / veriolla
|