I coraz bardziej gubiła się pomiędzy ‘wstań’ a ‘upadnij’. Nie odróżniała zmierzchu od świtu, chodź był tak jasny. Zacierała się granica tego czym żyła, a czym żyć powinna. Gdzieś pomiędzy nocną męczarnią napływało do serca ciepłe uczucie. Tak bardzo przez nią upragnione. Myślała coraz dokładniej, głębiej, próbując wybierać idealne rozwiązania, często tak mylne nawet dla niej samej. Nie widziała sensu w każdym oddechu, ruchu, nowym dniu. Nie było sensu w jej głowie, w jej sercu. W ciemnych zakamarkach wyobraźni, widziała odpowiednie opcje dla siebie. Ale przecież nie mogła by upaść tak nisko, nie mogła sobie na to pozwolić, nie ona. Chciała żyć nigdy nie dotykając szarej, brudnej rzeczywistości. Świat jej na to nie pozwolił. Z każdą godziną, minutą czuła coraz większą pustkę. Znalazła rozwiązanie. Odeszła. A w jej myślach wciąż brzmiały słowa ‘nigdy nie pozwolę Ci odejść’ teraz już nic nie znaczące i nic nie zmieniające./darkmadness_13133
|